strona główna

Aktualności

Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi zabrała się za wilki. Zanosi się na zmiany

Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi zabrała się za wilki. Zanosi się na zmiany
Luty 22 15:41 2024 Wydrukuj

Zagadnienie szkód wyrządzanych przez wilki w rolnictwie oraz zwierzynie i regulacje dotyczące tego gatunku były przedmiotem posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które odbyło się 21 lutego br. Z upoważnienia wiceministra Mikołaja Dorożały resort środowiska reprezentowała dyrektor Departamentu Ochrony Przyrody Patrycja Zasępa, resort rolnictwa natomiast – wiceminister Stefan Krajewski.

 

Stanowiska resortów

Wiceminister Krajewski (PSL–TD) wskazywał na potrzebę kontroli liczebności i aktywnego zarządzania populacją wilków oraz poinformował, że są w tym zakresie prowadzone konsultacje z MKiŚ. Zaznaczył także, że nie można uzależniać wypłaty odszkodowań za zabite przez wilki zwierzęta hodowlane od konieczności sprawowania nad nimi bezpośredniej opieki podczas wypasu pastwiskowego w nocy. Ten problem pojawiał się później kilkukrotnie w wypowiedziach uczestników posiedzenia. Jest on o tyle istotny, że wypas jest jedną z praktyk w ramach  ekoschematu „Dobrostan zwierząt” w obecnej perspektywie Wspólnej Polityki Rolnej.

Dyrektor Zasępa poinformowała z kolei, że drapieżnictwo wilków na zwierzynie jest zjawiskiem naturalnym i nie można tutaj mówić o szkodach. Zaznaczyła, że wraz ze zwiększającą się populacją tych drapieżników rośnie liczebność saren i jeleni, a ponadto mają one swój udział w zmniejszaniu poziomu szkód wyrządzanych przez kopytne w lasach i na polach. Reprezentantka resortu środowiska podała też informacje o liczbie zwierząt łownych zabitych przez wilki wynikające z oficjalnych statystyk oraz znikomym udziale tej wartości w odniesieniu do skali pozyskania łowieckiego. Stwierdziła wreszcie, że Polska jest w Europie chwalona za system ochrony gatunku, mechanizmy interwencji w sytuacjach konfliktowych oraz wsparcia w przypadku szkód (w 2022 r. wysokość odszkodowań wyniosła ok. 2,2 mln zł). Wniosek o zezwolenie na odstępstwo od obowiązujących w stosunku do gatunku objętego ochroną zakazów, jak przekonywała, może złożyć każdy.

 

Konieczna kontrola liczebności

Prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie, myśliwy i naukowiec badający wilki od czterech dekad, w ostrych słowach sprostował wypowiedź dyrektor Zasępy, która jako uwarunkowanie ścisłej ochrony wilków w Polsce podała akty prawne o zasięgu międzynarodowym – konwencję berneńską i dyrektywę siedliskową. W rzeczywistości oba te dokumenty, jak wyjaśniał profesor, pozwalają na aktywne zarządzanie gatunkiem w naszym kraju, a jego obecny status wynika wyłącznie z regulacji krajowych. – Wilk nie jest gatunkiem zagrożonym – mówił. Prof. Okarma podważył także wiarygodność danych dotyczących liczebności podawanych przez GUS, które nie mogą stanowić argumentu w poważnej dyskusji na temat przyszłości gatunku. Podobnie jak dane odnoszące się do liczby zwierząt zjedzonych przez wilki, nieprzystające do oficjalnie podawanej liczebności oraz potrzeb pokarmowych tych drapieżników. Jak kwitował, nie dysponujemy żadnymi wiarygodnymi statystykami dotyczącymi wilków, nie mamy też strategii, a w podejściu do gatunku idziemy błędną drogą przyjętą w gospodarowaniu bobrami.

Zdaniem prof. Okarmy konieczne jest wypracowanie sensownych rozwiązań w zakresie kontroli populacji wilków, a ich opracowaniem powinien się zająć zespół złożony z naukowców obu wizji zarządzania tym gatunkiem, przedstawicieli organizacji przyrodniczych i rolników. Strategia ochrony gatunku musi natomiast być tworzona przy założeniu zbudowania akceptacji społecznej. Osoby, które skłonne są dziś do radzenia sobie z problemem wilków na własną rękę, nielegalnymi sposobami, należy przeciągnąć na stronę twórców takiego dokumentu. Według profesora jest zdecydowanie za wcześnie na wprowadzanie gatunku na listę zwierząt łownych, ale należałoby przynajmniej zmienić status jego ochrony na częściową. W dyskusji prof. Henryk Okarma prostował również błędnie przytoczony przykład odrodzenia się natury w Parku Narodowym Yellowstone w USA, przypisywany wyłącznie pojawieniu się tam wilków. Jak wynika z badań, wpłynęły na to również zmiany klimatu oraz działalność myśliwych.

W posiedzeniu licznie wzięli udział rolnicy, którzy jak jeden mąż wytykali negatywne konsekwencje ochrony wilków dla swoich gospodarstw. Jeden z reprezentantów Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych, zarazem myśliwy, sygnalizował potrzebę ustalenia liczebności docelowej i metod ograniczania populacji. Nie musi to być odstrzał realizowany przez myśliwych, argumentował, ale tańszego rozwiązania chyba nie ma. Postulował też konieczność rzetelnej inwentaryzacji i urealnienia wysokości wypłacanych odszkodowań za zabite przez drapieżniki zwierzęta hodowlane.

Dr Miłosz Kościelniak-Marszał z fundacji Instytut Analiz Środowiskowych, stały autor BŁ, akcentował problem braku rekompensat za zabite przez wilki psy bez rodowodów. Zgodnie z interpretacją resortu środowiska nie mają one żadnej wartości. Wskazywał także, że choć nie mamy wiarygodnych danych o liczebności wilków, to na trend wzrostowy wskazuje rosnąca liczba ewidencjonowanych incydentów z tymi zwierzętami.

 

Wataha „naukowo niekonsekwentna”

Na posiedzeniu komisji pochylającej się nad emocjonującą kwestią wilków nie mogło zabraknąć reprezentantów organizacji przyrodniczych. Aleksandra Wiktor z Greenpeace Polska przyznała, że populacja tych drapieżników w naszym kraju „powoli zaczyna rosnąć”, ale 70% społeczeństwa nie boi się ich i jest za ich ochroną. Wtórował jej Rafał Rzepkowski z fundacji WWF Polska, który przestrzegał, że są głosy jakoby jeszcze daleko było do właściwego statusu ochrony wilków w naszym kraju.

Wiktor próbowała też przekonywać, że od końca II wojny światowej nie odnotowano u nas żadnego ataku zdrowego wilka na człowieka – zostało to później sprostowane przez posła Jacka Boguckiego (PiS) oraz przez zastępcę generalnego dyrektora ochrony środowiska Marka Kajsa. Aktywistka przyznała również, że rolnikom należy się zadośćuczynienie za szkody, ale odstrzał rozbijający rodziny (nie watahy, jak przypominała, ponieważ to pojęcie obecnie „naukowo niekonsekwentne”) jest nieskuteczny i może nawet skutkować wzrostem szkód wyrządzanych przez młode, pozbawione rodziców osobniki.

Działaczka zwróciła ponadto uwagę na zyski, jakie przynoszą wilki dla ochrony lasów oraz w walce z ASF-em. A że reprezentanci przeciwnej odstrzałowi strony przyrodników wypadli blado, to na przyszłość postulowała zapraszanie na podobne spotkania większej reprezentacji świata naukowego. Dodajmy, że w posiedzeniu nie brali udziału ani przedstawiciele Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, ani naukowcy z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży reprezentujący skrajnie prowilcze poglądy.

O usługach ekosystemowych mówili również wspomniany wyżej reprezentant WWF-u oraz posłanka Małgorzata Tracz (Zieloni). Rafał Rzepkowski przytoczył znany slogan mówiący, że koegzystencja wilków z ludźmi jest możliwa. Da się to osiągnąć prostymi sposobami – zakupem i instalacją ogrodzeń elektrycznych, przekazywaniu hodowcom psów pasterskich czy edukacją z zakresu zachowań podczas spotkania wilków. Przyznał, że faktycznie trudno prowadzić dyskusję na ich temat bez elementarnych danych o liczebności. Posłanka Tracz zwróciła natomiast uwagę m.in. na to, że wilki ograniczają nie tylko populacje saren i jeleni, ale też bobrów, zjadają ponadto chore i padłe z powodu ASF-u dziki, a w parkach narodowych – wałęsające się psy i koty, co sprzyja ochronie tych obszarów.

 

Monitoring wilków kosztuje

Koszt monitoringu genetycznego wilków w całej Polsce, który pozwoliłby na wiarygodne oszacowanie liczebności, to zdaniem prof. Okarmy ok. 7 mln zł (ostatnia inwentaryzacja zrealizowana na zlecenie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska na próbnych obszarach kosztowała, jak z kolei podał zastępca generalnego dyrektora ochrony środowiska Marek Kajs, ok. 3 mln zł). – Jeżeli Greenpeace na to stać, to trzeba zapłacić – sugerował reprezentant Podlaskiej Izby Rolniczej. Niestety ta zaczepka pozostała bez reakcji. A z wypowiedzi Marka Kajsa jasno wynikało, że aktualnie nie ma na ten cel wolnych środków, ale się znajdą… w „przyszłej perspektywie finansowej”, jakkolwiek to stwierdzenie rozumieć.

Zadziwiająca była bagatelizacja problemu wilków przez Kajsa. Funkcjonujące u nas rozwiązanie indywidualnych zezwoleń na odstrzał osobników problemowych ocenił jako sprawne, a myśliwym wytknął, że w niewielu przypadkach dochodzi do eliminacji wilków. Argument, że prawne uwarunkowania realizacji takiego odstrzału wcale go nie ułatwiają, skontrował twierdzeniem, że jednak do eliminacji dochodzi, zatem jest ona możliwa. Postulował także, żeby lepiej wykorzystywać istniejące rozwiązania i uczulał, że odstrzał redukcyjny nie jest panaceum na szkody.

Prof. Okarma ripostował z kolei, że nie można nazwać systemem zarządzania gatunkiem możliwości uzyskania doraźnej telefonicznej zgody na odstrzał, gdy już dojdzie do zdarzenia konfliktowego. Rzecz w tym, żeby stworzyć rozwiązania prewencyjne.

 

Ponadpartyjna zgoda

Politycy uczestniczący w posiedzeniu komisji ponadpartyjnie i niemal jednomyślnie wskazywali na konieczność weryfikacji podejścia do wilków w Polsce. Urszula Pasławska (PSL–TD), przewodnicząca sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, przekonywała że debata dotycząca wilków to nie wojna ideologiczna, tylko próba zmierzenia się z realnym problemem. Trzeba wypracować w tej sprawie konsensus, a na brak kontroli populacji tych drapieżników nie pozwoli już sobie UE. Jeżeli państwo nie będzie reagować, to skończy się tragediami rozumianymi również jako nasilenie kłusownictwa. Pasławska zapewniła, że będzie monitorowała kwestię przygotowania strategii związanej z wilkami i podejmie ten temat również w pracach swojej komisji.

Fryderyk Kapinos (PiS) pytał o zasadność ochrony ścisłej oraz prace nad narzędziami zarządzania gatunkiem. Kazimierz Gwiazdowski (PiS) postulował zatrzymanie wzrostu populacji. Jarosław Rzepa (PSL–TD) stwierdził z kolei bezkompromisowo, że czas na odstrzał redukcyjny. Jacek Bogucki (PiS) ironizował, pytając czy w związku ze zbliżaniem się wilków do ludzkich obejść powinniśmy ogrodzić przed nimi całą Polskę. Jarosław Sachajko (Kukiz’15) i Katarzyna Sójka (PiS) sygnalizowali, że trzeba również rozmawiać o zarządzaniu innymi gatunkami chronionymi, które wyrządzają szkody, w tym o ptakach. Kazimierz Choma (PiS) i Kazimierz Plocke (KO) mówili m.in. o potrzebie wiarygodnej inwentaryzacji. Plocke proponował ponadto utworzenie służby odpowiedzialnej za reagowanie w sytuacjach konfliktowych.

Ciekawy punkt widzenia zaprezentował Marek Chmielewski (KO), który ekspansję wilków ocenił przez pryzmat lokalnego produktu turystycznego, jakim w Górach Sowich były muflony. Możliwość spotkania z przedstawicielami tego gatunku, już wytrzebionym w wyniku drapieżnictwa, promowano w ofertach obiektów agroturystycznych. Wizerunek muflona jest w herbie dolnośląskich Pieszyc. Ile straci lokalna turystyka na niekontrolowanym rozprzestrzenieniu się wilków?

Z tej zgodności argumentacji wyłamała się posłanka Małgorzata Tracz (Zieloni), która z debaty wywnioskowała, że główny problem z wilkami sprowadza się do kwestii odszkodowań, co jest zadaniem do rozwiązania dla odpowiedzialnych ministerstw. Sugerowała także, że jeśli wysokość strat wyrządzanych przez wilki w stosunku do innych gatunków chronionych jest niewielka, to odstrzał należy uznać za niezasadny.

 

Dezyderat w sprawie wilków

Przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Mirosław Maliszewski (PSL–TD) zapewnił, że komisja przygotuje dezyderat w sprawie ochrony wilków w Polsce zawierający postulaty przeprowadzenia metodycznej inwentaryzacji, oceny zasadności rozpoczęcia regulacji liczebności oraz usprawnienia systemu wypłaty rekompensat za wyrządzone przez te drapieżniki szkody. Dokument zostanie najpewniej złożony do Rady Ministrów. Maliszewski zapowiedział również chęć zorganizowania w parlamencie konferencji poświęconej wilkom.

To ważny sygnał, że szykują się od dawna postulowane zmiany w podejściu do tego gatunku w Polsce. Wbrew pozorom jednak wcale nie muszą one nastąpić szybko.

 

ADP, Fot. AB Photography/Adobe Stock

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.